Głośne ostatnio doniesienia o korupcji w Unii Europejskiej, MKOL czy renomowanych bankach nasuwają wielu menedżerom (nie tylko przemysłu okrętowego i gospodarki morskiej) refleksje z ich doświadczeń w zawieraniu kontraktów, odbiorach statków itp. Bo gdzie kończyły się prezenty, a zaczynały prowizje i łapówki (nawet w „naturze”, np. samochody, fortepiany itp.) np. przy odbiorach statków, eksportowanych do pewnego państwa przez dziesięciolecia?
I w tymże państwie M. Gogol napisał przed wiekami sztukę na temat korupcji, komedię pod tytułem REWIZOR. Zastanawiająca jest zresztą popularność tej sztuki. Warto więc zapytać: dlaczego carat pozwolił na jej wystawianie, na opublikowanie? Jest to pytanie tym bardziej na czasie, że i dziś dużo się czyta i słyszy o korupcji i przekrętach finansowych.
Otóż w Rosji carskiej obowiązywała specyficzna moralność. Z góry było wiadomo, co kto „bierze”, co komu „dać”. Kto bierze złoto, kto pieniądze i ile, kto zaś prezenty albo drób i jaja. Jako patriota i moralista – Gogol potępił i ośmieszał w tej komedii bałagan w „dawaniu” i „braniu”, chaos sprzeczny z ustalonym „porządkiem” społecznym, naruszanie obowiązujących zasad „moralności” publicznej. Rozumiał on moralność praktycznie: naruszanie przyjętej konwencji jest szkodliwe dla wszystkich: dla tych, co dają, i tych – co biorą – a także dla państwa. Wszak porządek w krążeniu korzyści jest podstawą moralności publicznej w każdym państwie.
Źródłem tak pojmowanej „moralności” były tradycje feudalne: urzędnik częstokroć kupował sobie stanowisko (albo dostawał je za zasługi, przez protekcję lub z racji pochodzenia), które przynosiło mu dochód z „brania”. Była to więc jakby pozostałość feudalnych danin i powinności lennych, dawanych w naturze (później – jako czynsze – w pieniądzu) przez chłopów i rzemieślników właścicielom dóbr, bez pośrednictwa podatków i budżetu – jak jest współcześnie. Dopiero w XVIII wieku wprowadzono etatyzm: w dystrybucji dochodów i korzyści zaczęła pośredniczyć administracja terenowa i centralna.
Ale wynagrodzenie urzędników – czynowników różnej rangi – w Rosji carskiej jeszcze nawet w XIX wieku stanowiło pozostałość po poprzednim systemie: ”branie” odpowiednio do rangi stanowiska. Posady więc dalej pozostały jakby ”sprywatyzowane”. Stanowisko szybko tracił ten, kto je „marnował”: nie wykorzystywał dla siebie i nie był „dzielny” – nie dzielił się dochodami ze swoją „zwierzchnością”.
Stąd też trudno było wręcz mówić o korupcji tam, gdzie „branie” było (a czasem i jest) przyjęte jako norma społeczna – stawało się normą moralną. Liczyła się, oprócz lojalności dla panujących – właśnie umiejętność wykorzystania stanowiska i przestrzeganie ówczesnego honoru: zachowanie godności w „braniu” i „dawaniu”.
Płacenie przywilejami za lojalność i zasługi znane jest od tysiącleci. Ale wtedy przeważnie pracę zastępuje posłuszeństwo, „oddana czujność” bądź też „załatwienie” czegoś innym i sobie przy tej okazji. Ważny wtedy staje się „nos”, wyczuwający co czym pachnie i jakie są możliwości „załatwienia”. Przy tak pojmowanej „etyce” powstaje specyficzne poczucie moralności – nie tylko wśród tych, co biorą, ale i tych, co chcą jakąś sprawę załatwić.
Współcześnie zresztą też np. zmyśla się choroby dziecka czy bójki z małżonkiem, pozoruje się wzajemną nienawiść z rodzicami, a nawet przeprowadza fikcyjne rozwody – aby tylko ułatwić sobie uzyskanie korzyści (ulg podatkowych, mieszkania itp.). W Indiach musiano nawet prawnie zakazać okaleczania własnych dzieci – bo jako kaleki kiedyś „łatwiej” żebrały; przy masowych zaś kalectwach coraz trudniej było o datki..
W tej „moralności” nie mieści się „marnowanie” stanowiska i „nie branie” za załatwienie spraw. Zresztą stanowiska i zawody, gdzie nie można „brać” lub chociaż „kombinować” są od wieków mało atrakcyjne. Nie można bowiem wtedy być szafarzem łask: udzielać pozwoleń, przyznawać świadczenia (zwłaszcza z budżetu przy „korzystnej” interpretacji przepisów), przychylnie rozpatrzyć… itd.
Dopuszczenie do powszechnego „brania”, nawet pomimo oficjalnych zakazów, jest też metodą rządzenia znaną od tysiącleci, o której pisał już Platon: ludzie nie będący w porządku są cicho, bo każdy ma coś „za paznokciami” i każdego można ukarać w imię moralności – tej oficjalnej, fasadowej.
Gogol ubolewa więc nad tymi, co dają bez „społecznego wyczucia” i nad zdeprawowanym człowiekiem, oszustem (nie był to bowiem prawdziwy czynownik z Petersburga), ponadto naruszającym „honor w braniu”. Swym geniuszem autor przeczuł, do czego może prowadzić brak porządku w „braniu”: do chaosu społecznego i upadku Rosji carskiej.
We współczesnych państwach „branie” i „dawanie” jest ujęte w znane publicznie zasady: wynagradzania i nagród, procentu, upustu, bonusu, premii, różnych „kart” zawodowych (czyli świadczeń nie znanych powszechnie). Także deklaracje o posiadanym majątku są formą utrzymania porządku w dawaniu i braniu; tylko „powołane kasty” odmawiają takiej kontroli publicznej.
Jak bardzo potępiano jeszcze dziesiątki lat temu naruszanie porządku w braniu – świadczy samobójstwo premiera Japonii przed laty po wykryciu naruszenia zasad w braniu, zaś kiedyś w Polsce – rokosz Zebrzydowskiego przeciwko Zygmuntowi III Wazie: król za dużo żądał, zapominając, że przy strzyżeniu wełny nie należy zdzierać z owiec skóry… .
Zresztą dziś w wielu państwach firmy oficjalnie wliczają do „kosztów uzyskania przychodu” prowizje (łapówki, wręczane przy kontraktach). W Polsce jeszcze nie można wypłaconych łapówek odliczać od podatku, ale przekupstwa w firmach prywatnych nie są przecież przestępstwem; nie nazywa się tego nawet korupcją… . Albo czy łapówką jest odznaczenie, nagroda lub stypendium (zwłaszcza zagraniczne), przyznane komuś po uważaniu – ale przecież nie za darmo!
Bardzo atrakcyjne dla dawania i brania są – jak już wcześnie wspomniano – stanowiska, na których przy skromnej pensyjce ( ale w majestacie prawa) „przyznaje się” lub „udziela” (koncesję, zezwolenie, zwolnienie itp). W ostatnich dziesięcioleciach „transformacji” po kolejnych reformach wielu odkrywało (nie znając nawet analizy SWOT) nowe szanse brania i dawania… . Albo prywatyzacja! – ileż tu możliwości doprowadzenia firmy do ruiny i sprzedaży za bezcen!. Dowody wdzięczności nowych właścicieli były i są pewne – nawet dla dzieci i wnuków!!! Czy przetargi – ileż syzyfowej pracy wykonywała NIK i policja… . Zresztą polski kodeks karny ujmuje przestępstwo korupcji tylko w przypadku funkcjonariusza państwowego, ale nie jest to jasno określone w przypadku osób fizycznych i spółek prywatnych. Tymczasem ludzie większość czasu spędzają przecież poza biurem, prywatnie… . Tym bardziej, że korupcja to „prywatyzacja” stanowiska, a nie tylko trywialne łapówki.
Czy doradztwo w „optymalizacji podatkowej” lub lobbing, od lat bardzo modny. Gdzie kończy się przedstawianie swoich racji i dostarczanie informacji dla „pomocy” w podjęciu decyzji, w przygotowaniu ustaw – a zaczyna „przekonywanie” chociażby fundowaniem hoteli, atrakcyjnych urlopów, przyznawaniem wskazanym osobom nagród, stypendiów, awansów… .
W ostatnich kilkudziesięciu latach, przy prywatyzacji wszystkiego, o mało co – nawet w końcu policji, wojska, samorządów lokalnych oraz – kto wie! – może doszłoby nawet do prywatyzacji parlamentu – też nie przestrzegano oficjalnych zasad „dawania” i „brania”, narastał chaos i demoralizacja w korupcji.
Chociaż były też w przeszłości i dobre przykłady w dawaniu i braniu: matki chrzestne statków otrzymywały prezenty zawsze odpowiednio do stanowiska męża… . Gdy była to żona dyrektora – odpowiednia była kolia z diamentów dla matki chrzestnej dużego tankowca… .
Tworzona przed kilkudziesięciu laty „gospodarka rynkowa” wymagała jednak także ładu w „dawaniu” i „braniu”- komu, ile i za co wpłacić na konto, komu w kopercie, komu zaś postawić tylko kawę albo dać chociaż długopis. Jednak „liberalizm” wkradł się nawet do korupcji, zepsuł lad w dawaniu i braniu. Chaos zaczął panować powszechny, ale powstały zmowy milczenia, ponieważ „wszyscy wiedzieli”. Powstała swoista subkultura w korupcji.
Komisje sejmowe zaczęły wprawdzie ostatnio przywracać porządek w dawaniu i braniu, ale utrwalone kulturowo nawyki w krążeniu korzyści może zmienić stopniowo Nowe Państwo, aby nie był „Gogol wiecznie żywy”. I aby „Martwe dusze” (też M. Gogol) w Rosji carskiej dzisiaj nie zastępowały „słupy” nad Wisłą.